Dolny Śląsk 2015 - Jeleniogórskie i okolice.

ZACZYNAMY - Odkrywaj tajemnice Dolnego Śląska razem z nami. Zaczynamy pierwszym przystankiem w Gołuchowie Ruszamy na zwiedzanie zamku Niedźwiedziarnia – budynek wybudowano w ok.1900 roku. Za szybą widać niedźwiedzia – niestety wypchanego. Czekamy na otwarcie. Ela czeka pod drzewem. Zamek jest wspaniały. Nie tylko nam się zamek podoba. Nareszcie otworzyli wrota. Piękne te renesansowe ozdoby, prawda? Podziwiamy zamek. Dziedziniec zamkowy dookoła. Jesteśmy w sali portetowej. Podziwiamy XVII wieczne gobeliny. Kominek w sali jadalnej. Misternie rzeźbione futryny. Jesteśmy w sali waz antycznych. Obecnie jest tylko 56 egzemplarzy z 259, które zebrała Izabella Czartoryska. Bogato rzeźbiony stół wykonany w XIXw. z barokowych rzeźb ołtarzowych. Służył jako katafalk na trumnę Izabelli. Sypialnia księżnej Małgorzaty Orleańskiej, drugiej żony Wojciecha Czartoryskiego. Obok łoża sekretarzyk inkrustowany kością słoniową. Piękna, cała drewniana klatka schodowa. Wspaniale zachowana. Biblioteka i XVI-wieczny kominek włoski, XIX-wieczne artystyczne kraty, strzegące znajdujący się za nimi cenny zbiór rękopisów i starodruków z XVI-XVIII wieku. Pokoik w baszcie i wazy chińskie i japońskie z XVIII i XIX wieku. Sala królewska, dekoracyjny strop kasetonowy z wizerunkami królów Polski, portrety Marii Leszczyńskiej oraz Ludwika XV, renesansowe drzwi z 1557 roku. Biało-błękitne XVIII-wieczne holenderskie wazony wzorowane na porcelanie chińskiej. Salon,  polichromowany strop wzorowany na stropie sali jadalnej hotelu Lambert w Paryżu, odrzwia zdobione rzeźbionymi scenkami ze Starego Testamentu. Jesteśmy w sali stołowej. Obrazy gdańskie i niderlandzkie z XVI-XVII wieku. Portret króla Stanisława Poniatowskiego namalowany przez Marcella Bacciarellego, zakupiony przez Izabellę Działyńską i eksponowany w tym samym miejscu. Jest przepiękny! Ela jak zwykle rozkazuje. Młode pary bardzo często robią sobie sesje zdjęciowe na zamku. MY i dziedziniec zamkowy. Łowczy zamkowy. Ostatni rzut oka na zamek . Czy ktoś wie którędy do samochodu? Może przez ten mostek? Trafiliśmy do ogrodu ziołowego. Podziwiamy ziółka. Zioła, zioła dookoła... ... a ja mam te zioła... Jakie ładne kwiatki. To chyba właściwa droga. Zwiedzimy jeszcze Muzeum Leśnictwa. Mieści się w dawnej powozowni. Rodzina żubra. Eksponaty są jak żywe. Wilk jak prawdziwy, żadnej tandety. Można się przestraszyć. Nawet fruwają! Borsuk. Pięknie zrobiona symulacja środowiska leśnego, a co najciekawsze jego odgłosów - naciskasz zielony przycisk i słuchasz. Lis atakuje – zimowe polowanie. Kret w akcji. Borsuk w swoim mieszkanku. Ekspozycje runa leśnego. Na kolejnych zdjęciach widać niszczycielską działalność rozwoju cywilizacyjnego. Już widać jak działalność człowieka niszczy środowisko. ''Ludzie ludziom zgotowali ten los''. Kolejny dział muzeum. Wieża obserwacyjna. Różne ciekawe maszyny do rżnięcia. Tu to dopiero można rżnąć! - powiedziała moja żona (cokolwiek miałoby to oznaczać). I nie tylko. Łosie, trzeba zrobić zdjęcie dla Teściowej. W Gołuchowie żegna nas rzeźba Sylwana – w mitologii rzymskiej bóg lasów i dzikiej przyrody. Jesteśmy we Wrocławiu. W tle widać nasz hotel. W oddali archikatedra pod wezwaniem św.Jana Chrzciciela. Tych krasnali nie widzieliśmy poprzednio. To Ciastuś i Amorinek Popisy na wrocławskim rynku. Jak zwykle pełno ludzi. To co? Jeszcze po jednym? Wizyta w Spiżu. Wiochmenów nie brakuje i tu. - Ale cel osiągnięty, cała kawiarnia o nim gada. Wrocław nocą. To nasz hotel we Wrocławiu. Ale śniadania są dobre. Taki mieliśmy widok z okna. Poszliśmy na zakupy do hali targowej przy ul.Piaskowej. Ceny BAAARDZO wysokie, więc zakupy zrobiliśmy małe. Muzeum Narodowe we Wrocławiu. Ale Was to Nas? (chodzi o nasze dwie panienki oczywiście - przypis redakcji) Czy dostaniemy jakąś kasę za reklamę? - - - Nie! Za mało golizny. Słabo się kadruje. Jak widać jesteśmy w zoo wrocławskim. Żyrafy nic sobie nie robią z naszej wizyty. Zbliżamy się do budynku Afrykarium. Zaczynamy zwiedzanie od wybiegu zwierzątek o nazwie DikDik. To rodzaj antylop. DikDik jest wielkości królika. Osiąga masę do 4kg a wysokość w kłębie to 40cm. A to mangusta karłowa. - Jedno z nielicznych zwierzątek, które polują na węże i żmije. Jest niesamowicie szybkie i cwane w walce z przeciwnikiem..., a nie wygląda. Nie tak łatwo się dopchać. Pełno ludzi. A oto ogromny basen, gdzie przez szyby w bocznych ścianach możemy oglądać kolorowy świat podwodny. Piękne ryby raf koralowych. Można patrzeć i patrzeć. Schodzimy coraz głębiej. Idziemy dalej i podziwiamy. Jesteśmy na wybiegu hipopotamów nilowych. Hipopotamy schowane pod wodą - to te na dole. No gdzie ten Tomek? Znowu wkraczamy w świat podwodny. Rekiny. Płaszczka. Nareszcie główna atrakcja – szklany tunel o długości 18m. Shark - ładny taki. Inne Sharki - też robią wrażenie. Cały podwodny świat jest wokół nas. Nadciąga żółw, i inne niesamowite ryby. Pingwiny tońce – potrafią nurkować na głębokość 130m i pływać z prędkością 20 km/h. Mureny. Jedno z dziwów natury - niesamowicie cienkie ryby (~5mm) i na dodatek przezroczyste Ryba skrzydlica, bardzo niebezpieczna ryba posiadająca kolce jadowe. Śmieszne ujęcie - pływające brzuszki z łapkami - tak wygląda wodne ptactwo od spodu. To się nazywa dać nurka. Pokaz karmienia kotików afrykańskich czyli uchatek. Podobne do fok ale mają wyraźną małżowinę uszną. Zbliżamy się do Kongo, ale zanim tam wejdziemy... Wybieg krokodyli nilowych. Krokodyl nilowy może żyć 100 lat. Swoją ofiarę wciąga pod wodę, gdzie może wstrzymać oddech nawet do 45 min. ''Jeśli nie chcesz mojej zguby, krokodyla daj mi luby.'' Marzy mi się torebka z krokodylej skórki... Wkraczamy w wiecznie zielony las tropikalny Kongo. Dzioborożec toko nosaty. Samiec zamurowuje samicę w dziupli, aby siedziała ona na jajach. - anie latała po galeriach handlowych z kumpelkami i wydawała kasę! Kończymy naszą przygodę we Wrocławskim afrykarium. Jesteśmy na dworcu we Wrocławiu. Ślicznie odnowiony. Zadaszenie hal peronowych otrzymało nowe poszycie wykonane z drewna, blachy i szkła samoczyszczącego. Główny hol z kasami biletowymi i punktami usługowymi. Panorama  dworca. Wejście główne dworca. Jeden z trzech krasnali dworcowych. Pędzi co sił w nogach z walizką ,by zdążyć na odjeżdżający za chwilę pociąg. Jesteśmy na zamku w Grodźcu. Zamek położony jest na bazaltowym, powulkanicznym wzgórzu – 389 m n.p.m. Pierwsza potwierdzona wzmianka o Grodźcu pochodziła z bulli papieża Hadriana IV z 23 kwietnia 1155 r. Teraz odbywają się tu liczne imprezy. Ania ogląda wisiorki z kamieniami. W roku 1800, kiedy właścicielem dóbr został książę Rzeszy Jan Henryk VI von Hochberg z Książa i Mieroszowa, podjęto poważniejsze prace konserwatorskie i rekonstrukcyjne. Tu jeszcze wrócimy. Już w latach 30, XIX stulecia zamek stał się celem licznych wypraw turystycznych. Zamek uchodził w owym czasie za pierwszy w Europie zabytek specjalnie przystosowany do celów turystycznych - malownicze otoczenie. Wchodzimy na zwiedzanie krużganków. A to jak zwykle jakaś obca. W latach 1906-1908 zamek ulega gruntownej przebudowie. Niestety, w 1945 zamek został spalony przez Rosjan. Teraz schodami na dół. A tu jesteśmy na samej górze. I chodzimy po murach obronnych. Widok z góry jest wspaniały. Widok na dziedziniec. Pięknie... Idziemy dalej? Idziemy na wieżę. --- Zamek jest wspaniały. Narzędzia tortur - mówiłam, że tu wrócimy. Ela też nie jest szczęśliwa. Sala rycerska w zamku w Grodźcu. Niestety, wnętrza nie są ciekawe. Jest tu zbieranina różnych stylów. Wchodzimy do zbrojowni. Tu niestety tłok. Chwila odpoczynku na dziedzińcu zamkowym. Opuszczamy zamek. Ostanie ujęcie zamku. Idziemy do zamku Kliczków. Historia Zamku Kliczków sięga aż XIII wieku. Jeden z największych zamków na Dolnym śląsku. Działania II wojny światowej oszczędziły zamek, ale ... niestety Armia Czerwona ograbiła. Obecnie jest to centrum konferencyjno-wypoczynkowe. Duża część to hotel i spa. Można zwiedzać z przewodnikiem o określonych godzinach ale my się niestety spóźniliśmy. Będziemy więc oglądać sami. Zaczęliśmy od wypicia kawy w zamkowej kawiarni, więc humor jak widać dopisuje. Jeszcze jeden rzut oka na dziedziniec... i ruszamy na oglądanie zamku. Zamek miał wielu właścicieli i każdy coś od siebie dodał. Ładny ten zamek. Ten okrągły budynek to dawna ujeżdżalnia obecnie basen. Widać kawałek historii nawet tej niedawnej (pozostał napis nad wejściem). Plan zamku. Piękne krzaki róż i nawet pachną. Ostatni rzut oka na piękny zamek. To już Kowary. Na terenie byłej fabryki dywanów powstał park miniatur Dolnego śląska. Bazylika mniejsza w Krzeszowie. Pałac w Łomnicy. Pałac w Miłkowie. Miniatury są zrobione w skali 1:25. Miniatura śnieżki jest w skali 1:50. Śnieżka i jej obecne charakterystyczne schronisko. Po miniaturach oprowadzają animatorzy, którzy starają się opowiedzieć zawsze jakieś ciekawe historie o danym obiekcie. Miniatury są wykonywane za pomocą najnowszych technik modelarskich. Zgodnie z zapowiedzią zamek Chojnik w Sobieszowie. Model budowało 9 modelarzy przez 9 miesięcy. Wieża książęca w Siedlęcinie. Tam dopiero będziemy Model budowało 4 modelarzy przez 2 miesiące. Kolejna miniatura, którą chcemy zobaczyć w realu. - zamek Czocha Model budowało 9 modelarzy przez 1 rok. Miniatury wykonywane są razem z otoczeniem. Wielka precyzja. Nie widać ale to Kościół Pokoju w świdnicy. Od 2001 roku znajduje się na liście światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego Ludzkości – UNESCO. Model budowało siedmioro modelarzy przez trzy miesiące. A to Kościół Pokoju w Jaworze. Model budowało sześcioro modelarzy przez trzy miesiące. Młyn papierniczy w Dusznikach Zdroju. Model budowało sześcioro modelarzy przez 2 miesiące. Zamek Książ. Największy zamek na Dolnym śląsku. Model budowało dziewięcioro modelarzy przez dwa lata. Piękna miniatura. Z przyjemnością i zachwytem ją oglądamy. Kościółek Wang jest unikalnym zabytkiem architektury norweskiej w Europie. Model budowało czterech modelarzy przez jeden miesiąc. Zamek w Mosznej. Model budowało dziewięciu modelarzy przez dziewięć miesięcy. W wieku XIX wraz ze wzrostem ruchu turystycznego wybudowano na szczycie Śnieżki pierwsze schronisko, stojące do 1968 roku. Modele budował jeden modelarz przez jeden miesiąc. Ratusz we Wrocławiu. Model budowało ośmioro modelarzy przez dwa miesiące. Wszystkie detale wykonywane są ręcznie co sprawia, że każdy obiekt w Parku stanowi swoiste dzieło sztuki. Miniatura zamku Kliczków. Teraz widać jaki to duży zamek. Model budowało siedmioro modelarzy przez sześć miesięcy. Kataryniarz z zawołania Cerkiew w Sokołowie. Cerkiewka jest jedną z nielicznych świątyń Prawosławnych o tak bogatych zdobieniach na Dolnym śląsku, która spełnia swoją funkcje do czasów dzisiejszych. Model budowało trzech modelarzy przez dwa miesiące. Jeszcze raz zamek w Mosznej. ... a na koniec zwiedzania miniatur: Jamnik GIGANT. Kolejna atrakcja w Kowarach. Musimy się trochę przejść. Rozpoznanie bogactw naturalnych Sudetów Zachodnich nastąpiło we wczesnym średniowieczu. W okresie tym z dalekiego południa i zachodu przybyli na śląsk poszukiwacze cennych kruszców – zwani Walończykami lub Walonami. Zaczynamy zwiedzanie z przewodnikiem. W latach dwudziestych XX w. w sztolniach po rudach żelaza Niemcy rozpoczęli poszukiwania i wydobywanie uranu. W czasie II Wojny światowej w Oranienburgu przeprowadzono badania kowarskich rud uranowych dla potrzeb niemieckiej atomistyki. Po wojnie rudy uranu wydobywano dla ZSRR z przeznaczeniem do wyprodukowania bomby atomowej. Pozyskiwaniem i przygotowaniem rud do wysyłki zajmowały się Zakłady R1, działalność ich była ściśle tajna ,a praca i życie górników pod stałą kontrolą „towarzyszy z bezpieki”. Do roku 1973 w samych tylko Kowarach wydrążono ponad 20 sztolni poszukiwawczych i wykonano dziesiątki kilometrów wyrobisk podziemnych do głębokości 700 m. Oto kamienie szlachetne tu wydobywane. Ametyst - to minerał półszlachetny, najładniejsza i najbardziej ceniona odmiana kwarcu o naturalnej barwie w kolorze fiolet. Takimi wózkami wywożono wydobywaną rudę uranu. Widać tutaj żyłę rudy uranu - ta ciemna żyła. Przysłonięta ołowiową szybą, aby ograniczyć promieniowanie. Zachowany stary tunel. Długość wszystkich wyrobisk kopalnianych, to ok. 80 km Sztolnie Kowary, to najbezpieczniejsza kopalnia w Polsce, na trasie znajduje się 13 punktów dozymetrycznych stale monitorowanych przez Instytut Medycyny Pracy w Łodzi. Replika bomby atomowej spuszczonej na Hiroszimę 6 sierpnia 1945r. Inscenizacja laserowa - światło i dziwięk ku przestrodze wojnie atomowej. Kiedy odkryto lecznicze właściwości radonu na terenie byłej kopalni Podgórze wybudowano dla PPU Cieplice trzecie w Europie Podziemne Inhalatorium Radonowe. Skutecznie leczy się tu schorzenia układu krążenia i oddychania, zaburzenia potencji u mężczyzn, a także niedomagania kobiet. Trochę zmarzliśmy w kopalni. Test tam stała temperatura 8 stopni Celsiusza i 96 procent wilgotności. To sanatorium przy kopalni. Jesteśmy w Karpaczu. W tle rzeźba Ducha Gór. Karpacz. Patrz co znalazłem. Kupujemy? Takich u nas nie widziałem. Replika kostura Ducha Gór, wykopany w 2011r. Tomek w Karpaczu a w tle Śnieżka. Śnieżka w zbliżeniu. Świątynia Wang w Karpaczu - kościół ewangelicki. Wybudowany na przełomie XII i XIII wieku w Norwegii. Sprzedany i kupiony przez króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV. Od 1845r. w Karpaczu. Tak mieszkaliśmy w Karkonoszach. Nasz domek to ten bliżej, po lewej. Tak wygląda z boku. Na dole jest kuchnia i miejsce do siedzenia wraz ze stolikiem. Na górze są dwa pokoje, to jeden z nich. Takimi schodkami poruszaliśmy się góra, dół. Przed domkiem, na tym stole, spożywaliśmy posiłki. Taki mieliśmy widok. Bliżej. Jeszcze bliżej. Pięknie, prawda? Jak co rano, po śniadaniu, wyruszamy na kolejną wyprawę. Teraz będziemy zwiedzać wieżę książęcą w Siedlęcinie k. Jeleniej Góry. Okazuje się, że cały czas trwają tam prace archeologiczne. Mozolnie, kawałek po kawałku, dokonują kolejnych odkryć. Tu już odkryli, co mieli odkryć Trzeba najpierw kupić bilety. Jeszcze pamiątkowe pieczątki. I wchodzimy... Czuje się wiekowy klimat W gablotach wystawiono eksponaty, które wykopali archeolodzy. Teraz wchodzimy do piwnicy, gdzie były prawdopodobnie pomieszczenia gospodarcze. Na tych ławach układano bryły lodu, co pozwalało na przechowywanie żywności. Idziemy dalej. Są tutaj czternastowieczne malowidła ścienne, przedstawiające legendę o rycerzu króla Artura - sir Lancelocie z Jeziora (jedyne zachowane takie na świecie). Wieża książęca w Siedlęcinie jest jednym z najważniejszych zabytków średniowiecznych w Polsce. Interesujące są również najstarsze zachowane w Polsce stropy drewniane. Datowane metodą dendrochronologiczną na lata 1313 i 1314. Robi to niesamowite wrażenie. Wpis do księgi pamiątkowej. Wieża książęca w całej okazałości. Teraz jesteśmy w elektrowni wodnej Bobrowice I na rzece Bóbr w Siedlęcinie. Piętrzenie na stopniu Bobrowice I wynosi 14,5 m. Elektrownia Bobrowice I z budynkiem siłowni i rozdzielni energetycznej usytuowana jest w korycie rzeki. Idąc dalej w górę rzeki widzimy schronisko „Perła zachodu”. Perła Zachodu to obiekt PTTK z ponad 85-letnią historią. Schronisko wygląda bajecznie wraz ze swoją kamienną wieżą. Wejście na kamienną wieżę. Widok na schronisko i Bobrowy Jar. Z zachwytem spoglądamy na perłę zawieszoną na skale. Bajka. Panorama widoku z góry od schroniska na most na jeziorze Modrym, który poprowadzi nas w zaczarowany świat Ducha Gór. Pokonując ponad sto stopni, schodzimy pełni nadziei na wrażenia. Most stary, lata świetności dawno minęły, ale to nas nie zraża. Pomimo braku widocznego szlaku, przedzieramy się przez  skały „Wieżycy”. Most z daleka prezentuje się bajecznie. Szkoda, że taki niski poziom rzeki. Jest cudownie. Cisza, spokój a co najważniejsze nie ma ludzi. Jesteśmy sami!!! Ania wśród sosenek. Zdobyliśmy „Wieżycę”. Widok stąd jest piękny. Ale wysoko! Ładny widok teraz z przeciwnej strony, nie od, tylko na schronisko, no i na Waldeczka i Siostrę Ele. To co? Schodzimy? Co tam ciekawego zobaczył Waldek? Przed nami Bobrowy Jar. Widać, że kiedyś, prowadziła tędy jakaś trasa. Mijamy słupki niegdysiejszego ogrodzenia. Teraz schody, dawno nieużywane. To tu kiedyś, na tych skałach, był zamek rabusiów. Schody na „Zamczysku” - tak nazywane są te skały. Nawet nie wiemy, że dotarliśmy na „Koniec świata”. Niski poziom rzeki pozwala podziwiać ogromne kamienie. Można skakać z kamienia na kamień. A siostra Ela nic tylko pstryka i pstryka, a tych zdjęć z swojej komórki to później nie dała. Ela ze swoim osobistym Rycerzem. Czy naprawdę dotarliśmy na „Koniec świata”? Całe szczęście to tylko nazwa tego terenu. Bobrowy Jar to urokliwy teren osnuty tajemnicą. To tu w okolicy znajdował się, sławny niegdyś, ale już prawie całkowicie zapomniany Helikon. A to jedna z muz urzędująca na Helikonie. To wgłębienie w którym siedzi Tomek powstało przez wiry wodne, które obracając kamieniami wyżłobiły takie wgłębienia. A tu jakaś inna(obca?) rusałka z wody wyszła i macha do nas - nie będę odmachiwał bo mnie żona o kolejną rudą objedzie. Opuszczamy bajkowy świat. Ostatni rzut oka na „Koniec świata” z nieczynną elektrownią z powodu zbyt niskiego stanu wody. Przechodzimy cicho koło zamku rabusiów ......... no może nie tak cicho. Żegnamy „Zamczysko”. Mostek i 100 schodów do góry będzie nasze. Musimy odpocząć po pokonaniu tych ponad 100 schodów wdrapując się z powrotem do schroniska. Czas zakupić zasłużony posiłek, - - - szału nie było. Ślicznie położona zapora łukowa, kamienno-betonowa w Pilchowicach. Druga, co do wieku powstania i druga, co do wysokości zapora wodna w Polsce. Wysokość zapory - 62 m a grubość muru w koronie 7,2 m, w podstawie - 50,3 m Długość zapory w koronie - 290 m w stopie - 140 m. Z góry turbiny te wyglądają jak zabawki dla lalek. Jest bardzo niski poziom lustra wody. Zapora posiada dwa upusty denne o średnicy 1500 mm każdy. Jak widać pracuje tylko jeden i to na ćwierć gwizdka. Zbudowana w latach 1904-1912. Widzimy tutaj częœć konstrukcji tamy odpowiedzialnej za awaryjny zrzut powierzchniowy nadmiaru wody, zabezpieczający tamę przed przelaniem, o długości 87 m To zupełnie co innego niż Solina – zadumała się Ela. Oj mało wody mało w tym roku!  Jezioro pilchowickie – największy zbiornik wodny w Sudetach Zachodnich. Schodzimy do przystani jachtowej na Jeziorze Pilchowickim. Urokliwe miejsce i sympatyczni ludzie. Przystań i jezioro: powierzchnia tafli wody:240ha. Długość jeziora:6km, szerokość:2km. Jedyne miejsce w Polsce gdzie pływając jachtem można podziwiać nasze góry, przy dobrej widoczności Jesteśmy na stacji kolejowej Pilchowice Zapora. Dworzec powstał  na skalnej półce wykutej w stromym zboczu, podpartej od strony jeziora, żelbetowymi arkadami (film wcześniej). Jesteśmy na moście kolejowym nad Jeziorem Pilchowickim. Tedy wożono materiały do budowy zapory. Most nad Jeziorem Pilchowickim o podwieszonej konstrukcji kratownicowej jest jednym z najwyższych w Polsce. Most powstał w roku ok.1902.Całkowita długość parabolicznej konstrukcji mostu wynosi 135 m. Jesteśmy w Jeleniej Górze. Rynek z ratuszem i kamieniczkami w Jeleniej Górze. Znajduje się tu zespół 55 kamieniczek barokowych i renesansowych z XVII i XVIII wieku. Kamieniczki zostały zrekonstruowane w latach 1958-1972. Jest to  jedyny na Śląsku rynek posiadający kompletną podcieniową zabudowę. W podcieniach tych, kiedyś odbywały się targi płóciennicze. My, w jednej z wielu kawiarni, pijemy herbatkę. Jedna z najlepiej zachowanych bram w Jeleniej Górze – Brama Wojnowska. Kolejny dzień i kolejna wyprawa. Szrenica. Wjeżdżamy kolejką linową. I etap. Piękny, słoneczny dzień. Liczymy na ładne widoki. Z daleka widzimy formacje skalną „Końskie Łby”. Dotarliśmy do drugiego wyciągu „Szrenica II”. Tu wkraczamy już na teren Karkonowskiego Parku Narodowego. I dalej w górę. Wyłaniamy się z lasu. Zaczynają się rozpościerać piękne widoki. Jazda kolejką dobiega końca. Niestety, wieje zimny wiatr. Jest zimno, ale widoki są piękne. Widok na stację kolejki a poniżej Szklarska Poręba. Panorama Karkonoszy ze Śnieżnymi Kotłami. Wspinamy się na Szrenicę do schroniska. Jesteśmy na Szrenicy. Widok na Halę Szrenicką. Widok spod schroniska. Schronisko od środka. Jesteśmy 1362 m n.p.m.  i jest strasznie zimno. Szrenica sam szczyt - tu to dopiero daje, rzuca mną na wszystkie strony - panorama piękna. Pa, pa Szrenico. Szlak na Halę Szrenicką. Ania ze schroniskiem Szrenica w tle. W lewo, w prawo, w górę, w dół. O! Tomek też jest z nami? Ania i Ela w Karkonoszach. Hala Szrenicka i schronisko. Jesteśmy na 1195 m n.p.m. Tu też jest zimno, więc nie siedzimy długo. Schronisko na Hali i sama Hala Szrenicka dookoła. Chcemy jak najszybciej zejść i schować się w lesie. O! Zdecydowanie cieplej. Krótki odpoczynek. Ale że o co chodzi? Domek bez wejścia? Piękny górski potok Kamieńczyk. Dotarliśmy do schroniska Kamieńczyk. Czas na odpoczynek. Wystawiamy buźki do słoneczka. Topią się tłuszcze, topią. Bardzo ładne, fajny pomysł. Wodospad Kamieńczyka. Najwyższy wodospad w Polskich Sudetach. Woda potoku Kamieńczyk spada trzema kaskadami z wysokości 27 m. Przepiękny kanion Kamieńczyka o długości 100m. Ściany mają wysokość 25 m. Idziemy dalej. Tu już Kamieńczyk złagodniał. Zboczyliśmy z głównego szlaku aby dojść do samego samochodu. Ciekawe jak tędy można przejść jak jest wysoki stan wody. Jesteśmy w Zamku Czocha. Jest dużo chętnych do zwiedzania. Zakupiwszy bilety, idziemy dziarskim krokiem na przygodę z zamkiem. Piękny, obronny zamek. Powstał w latach 1241-47. Przed recepcją, w holu głównym, czekamy na przewodnika. Zbiera się całkiem pokaźna grupka. Zaczynamy. Z przewodnikiem wchodzimy do sali rycerskiej. Wszyscy z dużym zaciekawieniem rozglądają się po sali rycerskiej, która służy również jako sala balowa. Jak legenda głosi w kominku zamurowano dziecko niewiernej żony jednego z właścicieli. I w nocy, słychać płacz dziecka i widać postać kobiety, która przychodzi utulić maleństwo. Zaczyna się przygoda z tajemnymi przejściami, których w Zamku Czocha jest dużo. Kolejne przejście. Drzwi od skarbca. Podobno były tu insygnia koronacyjne Romanowów, 60 popiersi carów rosji, 100 ikon, porcelana, biżuteria, obrazy ... zrabowane przez burmistrza Leśnej w 1946r. Schodzimy po piwnic. Piwnice Zamku Czocha. Kolejne tajemne przejście. Jesteśmy w bibliotece. Niestety cały księgozbiór został wywieziony. W to miejsce powkładano różne książki łącznie z dziełami Lenina. Biblioteka ma dwa tajemne przejścia. Weszliśmy jednym, wychodzimy drugim. Wchodzimy na krużganki zamkowe. Krużgankami przechodzimy do kolejnej części zamku. Z krużganku widok na plac ze studnią. Jesteśmy w komnacie książęcej. Łoże, do którego wchodzi się z przodu, przez drzwiczki. Ma ono również zapadnię, niestety obecnie nieczynną. Wejście na wieżę zamkową. Wchodzi się jak po drabinie. Widok wspaniały. Rzeka Kwisa – widok z zamkowej wieży. Rzeka Kwisa od strony wschodniej, przedzamcze (Harry Potter) i okolica - widok w dół z samego szczytu wieży. Widać stara, dobrze zachowana więźba dachowa. Tomek w wieży Zamku Czocha. Waldek w wieży Zamku Czocha. Wejść się weszło ale teraz trzeba zejść. Schody wyglądają mało zachęcająco. Ale co to dla takiego mężczyzny. Ostatnie stopnie i koniec zwiedzania. Teraz możemy sami trochę pochodzić po zamku. Jeszcze raz sala rycerska tym razem bez publiki. Piętro sali rycerskiej. Widok na krużganki. Byliśmy w środku teraz idziemy oglądać dziedziniec. Ela przycupnęła na zamkowym schodku. Studnia niewiernych żon. Żegnamy Zamek Czocha. Jeszcze widok na „ząb czasu” i jedziemy dalej. Kolejna zapora i zarazem ostatnia jaką oglądamy podczas naszej wędrówki. Zapora Leśniańska. Urocze miejsce. Jest to najstarsza zapora w Polsce. Powstała w 1901r. Na kamieniu węgielnym zapory umieszczono napis ''Dolinom na ochronę, odmętom na przekór, wszystkim na pożytek!'' Na filmie widać wejścia do pionowych rur spustu awaryjnego o średnicy ~5m i głębokoœci do podstawy zapory każda. Poziom wody tak niski, że zapora zamknięta i elektrownia nie pracuje. Domek cudny przy samej zaporze, wręcz nad nią wisi. Można tu nawet wynająć pokój. Z drugiej strony zapory widzimy Jezioro Leśniańskie. Cisza i spokój. Jedziemy dalej. Przy drodze zauważyliśmy wspaniale się prezentujące ruiny zamku w Świeciu. Niestety, przywitała nas obłąkana właścicielka. Zwymyślała, naobrażała i tyle. Zostało nam niestety podziwianie ruin z zewnątrz. Jesteśmy w Świeradowie Zdroju i szukamy parkingu. Stawki za godzinę są druzgocące. Udało się nam zostawić samochód na parkingu za rozsądną cenę i idziemy podziwiać uzdrowisko. Idziemy deptakiem w stronę Domu Zdrojowego. Fontanna z żabami – symbolami tego miasta. To właśnie dzięki żabie odkryto dobroczynne źródła w Świeradowiu Zdroju. Każda żabka odpowiada za co innego i trzeba je pogłaskać po grzbiecie co niezwłocznie czynimy. Dom Zdrojowy w Świeradowie Zdroju. Jest też i Hala Spacerowa o modrzewiowej konstrukcji. W środku widzimy piękną roślinną polichromię, witraże i herb rodziny von Schaffgotsch umieszczony nad sceną. Wewnątrz Hali znaleźliśmy bardzo klimatyczną kawiarnię „Bohema”. Skusimy się na coś słodkiego. Ela jest zauroczona przepięknym kredensem. Ale ta śmietana nie jest słodka! Żegnamy Świeradów Zdrój. Pałac w Wojanowie. Pięknie odbudowany i odrestaurowany. Panorama kompleksu pałacowego. Usiedliśmy na ławeczce w parku, żeby podziwiać... piękny pałac księżniczki Niderlandzkiej. Pałacowa piwniczka z winem. Na pałacowej alejce w Wojanowie. Pałacowa fontanna. Parę kilometrów dalej kolejny Pałac w Łomnicy. Obecni właściciele, a są nimi potomkowie ostatnich właścicieli, włożyli w odbudowę bardzo dużo pracy, pieniędzy a przede wszystkim serca. Parter i piwnice są udostępnione do zwiedzania. Pozostała część to mieszkanie właścicieli. Z wyposażenia nic nie zostało. To wszystko to zakupione na tych terenach meble i obrazy. W piwnicy, mieli swoją studnię. Też takie będę miała. Nieopodal pałacu znajduje się Dom Wdów. Obecnie znajduje się tutaj hotel i restauracja. Wszystko ładnie utrzymane. Wnętrze Domu Wdów. W zabudowaniach gospodarczych zrobiono sklepy i restauracje. Cały teren bardzo ładnie zagospodarowany. W jednym z budynków sklep Można tu kupić przetwory z tutejszych sadów i ogrodów. Przed zakupem należy skosztować. Kuźnia. Wyposażenie kuźni i napis „ Nikim ten kto nie ulepsza świata”. W starej Stajni restauracja. Można zjeść na zewnątrz. Ale w środku bardziej się nam podoba. Idziemy do baru coś zamówić. Pałac Paulinum w Jeleniej Górze. Przed II wojną światową, pałac należał do Niemieckiego Frontu Pracy i znajdował się tu ośrodek szkoleniowy NSDAP. Po wojnie stał się największą państwową składnicą dolnośląskich dzieł sztuki. Sala gdańska. Jest tu obecnie restauracja i hotel. Cała sala w drzewie z pięknymi meblami gdańskimi. Ta sala była cała z kaflach. Tu bowiem oprawiano upolowane zwierzęta. Zachowała się tylko część ścian w oryginalnych kaflach. Inna sala restauracyjna. Ela i Ania na ławeczce przed Pałacem  Paulinum. Jadąc dalej mijamy piękny Pałac na Wodzie w Staniszowie Dolnym. Pałac jest usytuowany w pięknej okolicy. Obecnie znajduje się tu hotel i centrum SPA. Ela przed Pałacem na Wodzie. Przyjechaliśmy do Pałacu w Staniszowie. Wokół pałacu roztacza się piękny ogród i park.. Tył pałacu pięknie porośnięty bluszczem. Z tego ganku rozpościera się piękny widok na Śnieżkę. Obchodzimy pałac z każdej strony. O ogrodzie, niedaleko pałacu znajduje się Dom Kawalera, w którym znajduje się obecnie hotel. Ania z Waldkiem usiedli na ławeczce w pałacowy ogrodzie. W pięknych wnętrzach postanowiliśmy wypić kawę i spróbować tutejszej nalewki. Pałac w Pakoszowie. Przed wejściem do pałacu fontanna. Tu też hotel i SPA. W środku jest basen. Wnętrze pałacu sala restauracyjna. Takie trochę łamanie styli. Bar pałacowy. Piwniczka z winami. Tył pałacu wygląda całkiem nieźle. Ania i Waldek w Pakoszowie. Żegnamy Pakoszów. I niestety to wszystko ...